Jeśli się uczyć, to od najbardziej doświadczonych. Od krajów, które muszą mierzyć się z zimami znacznie ostrzejszymi niż nasze, niższymi temperaturami i mniejszą ilością światła. Mowa rzecz jasna o Skandynawii.
Poznaj 6 sposobów na zimową formę, prosto od naszych bałtyckich sąsiadów:
- Nie ma złej pogody
Hartowanie organizmu to podstawa zimowej aktywności. Skandynawowie wiedzą o tym doskonale i już najmłodsze dzieci przyzwyczajają do mroźnego klimatu, wystawiając wózki na chłód. Jeśli więc nie chcemy spędzić kolejnych miesięcy biegając od lekarza do lekarza, warto przeprosić się z chłodną aurą i wybrać się na długi spacer do lasu. Oczywiście, często pracujemy w takich godzinach, że na aktywność przychodzi czas, kiedy jest ciemno. Zawsze jednak można znaleźć dłuższą trasę do biura albo wysiadać kilka przystanków wcześniej i korzystać ze światła, jakie zapewnia miasto.
W domowym zaciszu warto do tego dodać hartowanie ciała pod prysznicem – zmieniając naprzemiennie temperaturę wody z zimnej na ciepłą. Pamiętajmy jednak, że nie jest to metoda polecana osobom z problemami kardiologicznymi, nadciśnieniem, skłonnościami do omdleń czy cerą naczyniową.
- Sauna
Ze Skandynawii dociera do nas jeszcze jedna moda, która pomaga w uodpornieniu ciała. Mowa oczywiście o saunie. Tu lista dobrodziejstw jest jeszcze dłuższa – od usuwania z organizmu toksyn, przez „podkręcenie” metabolizmu, po poprawę stanu skóry. Długa jest także lista przeciwwskazań, warto więc wcześniej zapoznać się z tematem albo dopytać lekarza. Warto, bo to wyjątkowo skuteczna i przyjemna metoda budowania kondycji i odporności a jej dostępność – zwłaszcza w miastach – jest coraz większa. Na szczęście – inaczej niż Finowie – nie musimy na koniec wybiegać na śnieg, wystarczy chłodny a następnie zimny prysznic. Więcej informacji o saunie i inne podpowiedzi na to, jak rozgrzać się zimą znajdziesz też TUTAJ.
- Żadnych wymówek 😉
Skandynawia słynie z nordic walkingu i sportów zimowych, ale czasem faktycznie pogoda kompletnie nie sprzyja aktywności na świeżym powietrzu – na przykład w czasie gołoledzi. Rozwiązaniem może być… telewizor. Ale absolutnie nie stosowany jako zamiennik ruchu, bardziej jako inspiracja i okno na świat. W internecie dostępne są filmy z najpiękniejszymi szlakami rowerowymi i biegowymi świata. Wystarczy rowerek lub orbitrek ustawiony naprzeciwko telewizora, żeby zafundować sobie fantastyczny trening. W gorszych dniach warto też korzystać z lokalnej siłowni i postawić np. na zajęcia grupowe, które dla wielu osób są bardziej motywujące niż samotne ćwiczenia.
- Jakość zamiast ilości
Jeśli przyjrzymy się tradycyjnej skandynawskiej diecie, znajdziemy tam przede wszystkim dużo tłustych, morskich ryb. Choć często towarzyszą im warzywa, i tak instynktownie czujemy, że sporo tam tłuszczu. I… bardzo dobrze! Mowa bowiem o zdrowych tłuszczach omega-3, które wesprą nas w trudnych, zimowych miesiącach. Ogromne znaczenie dla odporności ma również witamina D zawarta w mięsie ryb morskich.
Po inspirację można sięgać także do naszej własnej, słowiańskiej kuchni. Idealne na zimę – przy braku świeżych lokalnych warzyw – będą kiszonki. To prawdziwe witaminowe bomby wspierające budowanie odporności. Dzięki zawartości kwasu mlekowego, stanowią także naturalny i wyjątkowo smaczny probiotyk. Choć na naszych stołach najczęściej lądują kiszone ogórki i kapusta, to dopiero początek bardzo długiej listy warzyw i – co ciekawe – owoców, nadających się do kiszenia. Idealnie sprawdzi się tu chociażby kalafior, biała rzodkiew, papryka czy cukinia. Z kolei z owoców możemy wykorzystać między innymi, dostępne zimą w Polsce jabłka, gruszki czy cytryny.
Jeśli przy owocach jesteśmy, to pamiętajmy także o innych cytrusach. Chociażby niepozorna i niskokaloryczna mandarynka dostarczy nam witaminy C, E, witamin z grupy B i wielu innych.
Ważne, żeby zimą szczególnie mocno stawiać na jakość diety. Odporności nie da się zbudować, jeśli zafundujemy sobie zbyt restrykcyjne menu albo dietę eliminacyjną. Trzeba jednak pilnować odpowiedniej liczby kalorii – częściej pozostając w domu i nosząc luźne swetry, nie zauważamy nawet jak szybko przybieramy na wadze.
- Skóra pod ochroną
Nieprzypadkowo po norweskie czy szwedzkie kosmetyki tak często sięgamy właśnie zimą. Mieszkańcy północy doskonale zdają sobie sprawę, że każdy wysiłek, jaki włożymy w zabezpieczenie skóry przed trudnymi warunkami zimą, będzie się nam zwracał z nawiązką przez cały rok. Ważne, by nie tylko postawić na dobrze natłuszczoną warstwę ochronną, ale także pamiętać o filtrach UV.
O skórę dbamy także w pomieszczeniach. Ze względu na ogrzewanie, jest ona narażona na przesuszenie dużo bardziej niż w ciepłych miesiącach. Dlatego słowem-kluczem powinno być nawilżanie. Żeby składniki balsamów miały szansę odpowiednio zadziałać, zafunduj sobie wcześniej solidny peeling, albo kosmetyczny hit ostatnich lat – szczotkowanie skóry na sucho. Efektem jest wygładzona, ujędrniona i… rozgrzana skóra. To lepszy pomysł na zimne dni niż gorąca kąpiel, która dodatkowo wysusza.
- Nastrój się na zimę
Ze Skandynawii importowaliśmy jeszcze jeden trend – tym razem bardziej związany ze stylem życia niż aktywnością fizyczną. Chodzi oczywiście o hygge. To celebrowanie momentów, w których czujemy się po prostu dobrze – wieczór z dobrą książką przy pachnących świeczkach, samodzielnie przygotowana kolacja jedzona z rodziną, leniwe poranki z aromatyczną kawą. Choć eksperci są zgodni – nawet w chłodne miesiące nie należy rezygnować z aktywności, a sen zimowy lepiej zostawić niedźwiedziom – to jednak aura sprzyja zwolnieniu tempa, postawieniu na relaks i dbanie o siebie. Podążaj za tą potrzebą i śmiało praktykuj hygge. Podziękuje Ci zarówno ciało, jak i umysł a w niedaleką wiosnę wejdziesz wypoczęta/y i z nową energią.
Ha en trevlig vinter! Udanej zimy!